PIERWSZY FACET
– mąż, niedostępny troglodyta, pożądany, tajemniczy… W rzeczywistości zakompleksiony damski bokser!
Na początku ta sama pasja, podobne zainteresowania, książki, gotowość do zabawy, wyjazdu w każdym momencie, no i taki niedostępny z własnym zdaniem, trochę szorstki, władczy, ale na gitarze zagra, zaśpiewa w pięknych okolicznościach przyrody. A chłopaki, których do tej pory miewałam, raczej wpatrzone, bardzo zakochane, z perspektywy czasu dobre chłopaki. Trzy lata razem, rozstania i powroty zakończone ciążą.

Pierwszy cios w zaawansowanej ciąży, krew z nosa, podbite oko. Oczywiście przypadek. Nie odchodzę.
Rodzi się Ósmy cud świata, jestem kompletnie oszołomiona, mniej zakompleksiona. Z tyloma brakami rodzi się taka piękna córeczka. Nie mogę uwierzyć.

Jestem bita po twarzy w trakcie karmienia małej, nie mogę się bronić. Jestem bita przez rok bez przerwy, wyrwane włosy, podduszanie, wiele nie pamiętam. Przebłyski, jak ciągnie mnie mój troglodyta za włosy przez korytarz, jak wielokrotnie mdleje i jestem cucona przez uderzenia po twarzy itd. Załącza mi się ochrona córki. Założyłam sobie, że nigdy nie zostawię jej sam na sam z ojcem. Ona staje się dla mnie całym światem, wszystko dla niej. W związku z tym, że jestem nieustannie kopana po tyłku, staram się córce mej tworzyć świat pozbawiony przeszkód, tworze jej bańkę. Mniej więcej koło roku nie wytrzymuję, po pobiciu dzwonię po mojego ojca, przyjeżdża zabiera do domu rodzinnego. 

Mieszkam u rodziców ok 2 lat ,jestem zdecydowana na rozwód, ale … Trudno mi to teraz wytłumaczyć czy z powodu bycia u rodziców (to też było trudne), czy jego deklaracjami poprawy… Wracam. On ma inną praca, inne miejsce zamieszkania, niby nowy rozdział. 

Oczywiście zjebałam na maksa, pół roku spokój i zaczęło się na nowo: wyrzuca mnie z chaty w burzę, bije, wyzywa, wymusza seks (jakoś gwałt po dziś dzień przez usta me nie przechodzi), pęknięty bębenek w uchu …. Nie wytrzymuję.

Znajomy rodziny mej widzi, że się rozpieprza małżeństwo. Nie wie dlaczego, ale załatwia mi robotę. Wyjeżdżam z mym uroczym dzieciakiem do Poznania. Ona do szkoły,  ja do roboty. Troglodyta zostaje w swej robocie, przyjeżdża tylko czasami, układ idealny.

Nienawidzę go, brzydzi mnie. Cały czas obiecuję sobie, że go zostawię, że jak wygram w totolotka, dam mu hajs, aby się odpierdolił raz na zawszę. Jednak przemocowiec traci robotę,  załatwiam temu jełopowi przez koleżankę robotę na wyspach, wyjeżdża. Znowu układ dla mnie, jak w raju.

Przyjeżdża co jakiś czas, incydentalnie dochodzi do aktów przemocy, ale ja już nie mogę. Nadal pilnuję, by moja córka nie zostawała z tym cymbałem sama. Seks sprawia mi taką trudność, a jak nie ulegam jestem suką , dziwką itd. Chcę rozwodu

Rozwód: dwie rozprawy, mieszkanie moja część dla córki, to jego warunek.

W ogóle nie widziałam, że mogę tego cymbała pozamiatać. Wydawało mi się, że nie jestem w stanie wygrać , czułam się winna ….

DRUGI FACET

– wymarzony wybawca, „królewicz na białym koniu”, rozwiązanie wszystkich problemów… Z uśmiechem na twarzy i pełną satysfakcją miażdżył mnie psychicznie nie jeden raz…

Kolejny związek, myślałam, że znalazłam mężczyznę idealnego. Nie będę się rozpisywać o tym,  jak miłość zaślepia, jak działo to, że osoby skrzywdzone chwytają się ździebełka, które ma je unieść ku niebiosom, a w połowie drogi się wypierdala i padasz już nie na dupę, ale twarzoczaszkę i łamiesz kręgosłup.

Pierwszy był prymitywnym przemocowcem, któremu wystarczyło na  gębę spojrzeć i wszystko jasne. Było wiadomo, co dostaniesz. Z drugim sytuacja diametralnie różna: potrafił stworzyć wokół mnie bezpieczny świat, w który on jest tym jebanym rycerzem na rumaku. Obroni Cię przed komarem, smokiem, byłym mężem, jest spełnieniem twoich marzeń. Tworzy zależność: nic bez niego, wszystko musi wiedzieć, by oczywiście pomagać. Dostęp do konta, do emaili , do treści żołądka, do wychowania córki, jej spotkań z troglodyta. Obraz jaki wówczas miałam, matko, ten Apollo piękny, mądry i niesamowity, spoziera na mnie – na taką zjebaną istotę – ktoś tak wyjątkowy.

Ciąża, jego pierwsze dziecko, rzeczywiście czuję się zadbana, zaopiekowana, bezpieczna. Więc opowiadam o sobie, życiu moim tragicznym z  patologicznym troglodytą. Pan idealny bardzo się na tym skupił, stało się to jego centrum dowodzenia. Temat mojego byłego małżeństwa pojawiał się kilka razy dziennie, a on się tym karmił i rósł w siłę.

Pod koniec w ciąży zaczął przebąkiwać, że właściwie to mu trochę do mnie daleko i nie koniecznie będziemy razem. Byłam w czarnej dupie. Co ja zrobię sama z dwóją dzieci?

Rzeczywiście, jak moja druga córeczka miała pół roku, KsiążĘ uciekł w siną dal, ja w tydzień schudłam 7 kilo i aż dziw, że nie osiwiałam. Byłam przerażona. Nagle okazało się, że w życiu trzeba liczyć tylko na siebie, nie ma nić stałego, solidnego, jak ty o siebie nie zadbasz nikt tego nie zrobi. Po rozstaniu żyliśmy niby na dwa domy, nie razem, ale jednak trochę razem. Dbał o córkę, dobrowolnie płacił mi alimenty, kupował ciuchy, jeździł do lekarz… Ogólnie, jako ojciec mnie wzruszał i powodował, że ciągle miałam wielkie klapy na gałkach.

Mniej więcej po roku kolejna ciąża, ale on mnie znowu nie chce. Oddala się coraz bardziej. Poroniłam, bardzo to przeżyłam. Po moim powrocie ze szpitala, to on miał na mnie foch i generalnie na prośbę o wsparcie otrzymałam odpowiedź, że to już nie jego sprawa.

Tkwiłam w tym chorym układzie wiele lat. Jednego dnia w raju, drugiego w chlewie. Czule pogłaszcze, przytuli, potem przypierdoli i znowu pogłaszcze……… A ja, zjebana kobieta, myślę, że nic mi się więcej nie należy, że to przez moje nastroje i wyobrażenia on się ciągle oddala, odchodzi. W sumie nie jest tak źle, bo przecież może być gorzej

Tkwiłam w tym chorym układzie wiele lat. Jednego dnia w raju, drugiego w chlewie. Czule pogłaszcze, przytuli, potem przypierdoli i znowu pogłaszcze……… A ja, zjebana kobieta, myślę, że nic mi się więcej nie należy, że to przez moje nastroje i wyobrażenia on się ciągle oddala, odchodzi. W sumie nie jest tak źle, bo przecież może być gorzej

Trzecia ciąża. Gdy się dowiedziała, że w niej jestem, byliśmy znowu na etapie rozstania i chyba już była bardzo zmęczona tą huśtawką. Może hormony, a może podświadomość, że bycie w tak chorym związku z trójką dzieci, hm może być trudne 🙂

Pojechał ze mną na potwierdzenie do ginekologa, że jestem w ciąży. Potem to już nie było jego dziecko. Oświadczył, że nie będę go wrabiać i że po porodzie zrobi badania genetyczne. Myślałam, że nic gorszego już mi nie zrobi. Myliłam się.

Alimenty na pierwszą córkę obniżył drastycznie, zaczął odliczać ciągle jakieś kwoty według własnego uznania (mógł, nie mieliśmy żadnego wyroku…). Czasami nie miałam za co żyć, nie wspinając o nowych potrzebach związanych z nową ciążą i rzeczami potrzebnymi dla malucha. Jego to nie interesowało. Nie będę opisywać, w jakich tarapatach byłam wówczas, zarówno finansowych, rodzinnych, prawnych (wytoczył mi nawet wtedy sprawę o rzekomą pożyczkę, którą później przegrał, ale w tamtym czasie dobił mnie żądaniem zwrotu wciskanych kiedyś pieniędzy).

Po tym wszystkim, DZISIAJ WIEM JEDNO: NIE ZNAMY SWOJEJ SIŁY I MOCY!

Moja trzecia córka okazała się być – rzecz jasna po badaniach – córką mego zjebanego Księcia. Na początku jej nie chciał, ale po jakimś czasie: ojciec roku, hahaha. W sądzie już chciał opieki naprzemiennej, bo ja nie nadawałam się przecież na matkę (bo miałam zjebaną przeszłość…., którą kiedyś z dobroci serca ku pokrzepieniu serca mego wyciągał ode mnie…). W przypływie swej dobroci niezmierzonej,  pomiędzy rozprawami o kontakty i alimenty, nawet małżeństwo mi w końcu proponował, ale oczywiście sprawy sądowe miały się swoim torem toczyć, tak na wszelki wypadek. Wszak On musi być zabezpieczony na każdą ewentualność.

Przeszłam wiele spraw w sadzie z panem pierwszym o córkę I, przeszłam i przechodzę sprawy w sądzie z panem drugim o córkę II i III,  o pieniądze, o kontakty, o alimenty. I jak sobie to wszystko czytam, przypominam, to zastanawiam się, jak można być tak ślepym i jak łatwo wejść w zjebaną relacje i tkwić w niej latami. Tkwić trochę z wygodnictwa, z braku wiary we własne możliwości, a trochę z tego tytułu, że mieszkam w Polsce – w kraju, w którym facet może wszystko, a my mamy wskazane pokoleniowo miejsce w rodzinie i w społeczeństwie. Nie jest to pierwsze miejsce, a na szczęście musimy sobie zasłużyć, poczucie wartości wypracować – po tym jak się po dupie dostanie albo co gorsza, nigdy nie osiągnąć tej sfery.

Teraz jestem sama, wreszcie sama ze sobą. Czasem bardziej, czasem mniej szczęśliwa, ale zależna od swoich decyzji i wyborów, na które li tylko mają wpływ moje 3 bączki z zielonej łączki. Ciągle mam wystawioną grabę do walki, odpierania ciosów, ale …

Jedno cenie i kocham najbardziej w świecie (nie licząc córek trzech):  WOLNOŚĆ 🙂, MOŻLIWOŚĆ PODEJMOWANIA DECYZJI,  DOKONYWANIA WYBORÓW TYLKO NA PODSTAWIE WŁASNYCH PRZEKONAŃ I POTRZEB.