-No, dobrze Pani Marto, fajnie Pani sobie poradziła z tym pytaniem…hmm….hmm.. to może jeszcze inaczej… Jak widzi siebie Pani za 10 lat?

O co mu chodzi, chyba nie rozumie, że za 10 lat będę się bawiła ze swoimi dziećmi na placu zabaw, całkowicie nie pamiętając o tym straconym dniu….

– Może chciałaby Pani zostać menadżerem, dmuchać mi w plecy.

Myślę: punkt A – czy padło pytanie, punkt B – czy tego tak naprawdę chcę?!! Dmuchać mu w plecy?!!

– Pani Marto, powtarzam pytanie, jak widzi siebie Pani za 10 lat?

– Chciałabym być pewna, … że się czuję bezpiecznie, … że  czuję grunt…

Porażka! Takiego rozczarowania w oczach człowieka jeszcze nie widziałam. On tak pragnął usłyszeć prawdę, że mi się marzy  do końca życia tu pracować.

Wcale się nie zdziwiłam, że po kilku dniach otrzymałam maila “życzymy przyjemnego dalszego ciągu poszukiwania pracy”. Prawdopodobnie ten miły Pan nawet nie wyobraża sobie, jak jestem mu wdzięczna, że on mnie nie zatrudnił. On podarował mi czas, aby się zastanowić, na jakim etapie swojego życia jestem i uświadomić sobie, czego tak naprawdę chcę.

– Pomalutku będziesz sobie mieszkała w Poznaniu, jestem dobrej myśli. Pamiętasz, dziadek zawsze marzył o tym, żebyś odwiedziła Polskę, co więcej zamieszkałaś w kolebce kultury Polskiej. Wiesz, jak on ucieszyłby się, byłby bardzo dumny z ciebie.

Mój dziadek był lwowskim malarzem, chyba to mu zawdzięczam swoją miłość do sztuki. W dzieciństwie spędzaliśmy dużo czasu razem, zawsze opowiadał mi coś więcej o Polsce, ciekawostki, legendy.  W ciszy, schylając głowy, modliliśmy się, zapalając znicze na cmentarzu Łyczakowskim, w taki sposób oddając hołd poległym. Często rozmawiał ze mną w dość dziwny sposób, tak niby z osobą dorosłą. Pytał się:  „Czy ty już wiesz, o maleńkie serduszko, jaką rolę przygotowano  tobie?   

Z dawnych czasów we Lwowie w starożytności rozwijała się polska kultura, nauka i rzemiosła.   Myślę, że obecna realność zapowiada  potomkom chronić tradycje narodowe, język, relikwie historii, dbać o przekazanie wiedzy. Polacy miasta Lwowa robią to z całego serca  zgodnie zasad moralnych, wychowanych w naszych rodzinach. Dziadek mówił „Nie będziemy  spoczywać na laurach,  natomiast będziemy kontynuować wiekową pracę do ostatniego tchu”.

No, właśnie praca… Tak bardzo pragnęłam pozostawić swój ślad w Poznaniu. Myśląc o tym, brałam pod uwagę dziedzinę sztuki. Za każdym razem, gdy pomagam ludziom – uczę ich rysować,  czuję radość, którą przynosi możliwość służenia sztucę. Dlatego odbieram jako narzędzie, z którego pomocą mogłabym tworzyć  wizję społeczeństwa, w którym chcę żyć.

     Serdecznie dziękuję swojemu  dziadkowi za przekazanie talentu i tradycji. Pomimo tego, że jestem pochodzenia polskiego, chciałam głębiej poznać obyczaje, historię, kulturę Polski. Chciałam ję uosabiać. Dlatego postanowiłam  tu zamieszkać.  Generalnie to miłość do Polskiej kultury mnie tu przywiodła. W dzieciństwie dziadek uczył mnie polskiego. Kiedy byłam mała, dużo rozumiałam, rozmawiałam. Później niestety dziadek odszedł od nas, moja edukacja trochę się zaburzyła. Dopiero jako nastolatka postanowiłam, że chciałabym wznowić naukę języka polskiego. Dużo sama się uczyłam kilku godzin dziennie, pragnęłam tego, cieszyłam się za swoich sukcesów. 

      Nigdy nie mogłam  siedzieć na miejscu, dla mnie ruch to jest życie. Podróży, pomoc, wolontariat, kilka projektów naraz, kilka prac jednocześnie.  W 2014 postanowiłam przyjechać do Polski jako wolontariusz na rok, aby się uczyć polskiego, służyć pomocą dla lokalnej organizacji pozarządowej oraz aby się wdrążyć w kontekst, powoli się zapoznać z rynkiem pracy też. 

          Pamiętam swój pierwszy dzień w Poznaniu. To miasto sprawiło na mnie ogromne wrażenie, pomyślałam sobie „tu jest tyle przestrzeni dla rozwoju”, ponieważ to piękno, które podbiło serce w pierwszej chwili, na pewno  odezwie się obfitymi fiołkami w przyszłości. Poznań naprawdę urzekał. 

Zostałam bardzo ciepło przyjęta, pierwszy rok był bardzo udany. Czułam wsparcie organizacji, znajomych. To było świetne rozwiązanie! Przez cały 2014 rok naprawdę się czułam bardzo bezpiecznie, dopiero potem się zaczęło. Każdego dnia dziękowałam za możliwość zdobycia bezcennego doświadczenia oraz za wsparcie od organizacji (od strony praktycznej). Mogłam się skupić tylko na projektach, na edukacji, na zdrowiu. Nie martwiłam się o zarobek, wypłatę, rachunki czy o mieszkanie. Dlatego po zakończeniu projektu postanowiłam zostać w Poznaniu i poszukać sobie pracy. Pierwszy raz, o dziwo! nie było z tym problemu, miałam czas, nie było presji, zaczęłam szukać pracy z odpowiednim wyprzedzeniem przed skończeniem projektu. To jest niesamowite uczucie, kiedy jesteś świadoma tego, że gdyby coś się działo zawsze jest ktoś od organizacji, kto mógłby pomóc. Dodaje to otuchy, zachęca do działania, uspokaja.

           Za jakiś czas w drugiej połowie lata 2015 trafiłam na super ofertę, praca w zawodzie,  co prawda kilka godzin dziennie, bo więcej się nie da, taka jest specyfika pracy z dziećmi, bo w godzinach porannych wszyscy są w szkole. Pomyślałam, tak naprawdę to mogą być skromne środki, którymi się dysponuje ze szczerością w stosunku do emocjonalnych efektów. Super oferta! Mogę w to wejść! Bardzo się cieszyłam z tego co mam. Doceniałam każdą chwilę spędzoną w pracy. 

Jak się okazało, potrzeby człowieka mają właściwość się pomnażać. Za jakiś czas uświadomiłam sobie, że faktycznie brakuję, ktoś ma więcej, chciałam większej obfitości, postanowiłam poszukać pracy dodatkowej. 

I tak się zaczęło wielkie wyzwanie „2 etaty”.  Walczyłam, nawet nie zarabiałam, próbowałam to połączyć na wszelki sposób. Nie mogłam zostawić, bo przecież będę miała mniej. Śmieszne to jest, bo połowę wydawałam na lekki, na rozrywkę, na coś, aby wrócić do zdrowia. Z jednej strony czułam się z siebie dumna, bo potrafiłam załatwić dużo rzeczy, wstawać o 4 rano, z przyjemnością się wsłuchiwać w śpiew ptaków, witać poranne słoneczko, zachować dobry humor przez cały dzień roboczy, być pomocną dla swojego szefa, dobrze sobie radzić z obowiązkami w pracy i dobrze się bawić w pracy w zawodzie do 20. Jedynie czego koniecznie potrzebowałam, to wypoczynku po 21, nie robić nic. Nie jeść, nie pić, nie chciało mi się kąpać, pod koniec takiego dnia mój zapał powoli spadał, mamusia mówiła, że to jest całkiem naturalne.

       Nie wiem, czy jest to naturalne gdy młoda kobieta w moim wieku po 21 całkowicie się wyłącza, posiadając 1 godziną przerwę pomiędzy jedną pracą a drugą… Czułam się bohaterką, czułam, że potrafię uratować świat. Robiłam to, będąc nie na swoim miejscu. Dużo się nauczyłam w tej pracy. Zwłaszcza komunikacji z ludźmi, szkolenia, nowe znajomości, a nawet szanować swoje talenty, dostrzegać je. Po jakimś czasie zrozumiałam, że wcale zapomniałam o nich, przestałam pielęgnować. Przestałam o to dbać. Myślę, że umiejętność zdobywać nowe, a jednak musi iść w parze z umiejętnością nie zapominać o tym co już posiadasz.

            Szóste przeziębienie, góra leków, znajomi się dziwili, poza tym zaczęli mówić, że ja się zrobiłam jakaś dziwna. Dużo się modliłam, nie chcę ratować  świat, chcę ratować siebie.

Decyzja podjęta. Nie chcę mi się walczyć, nie muszę nikomu  nic udowadniać, chcę po prostu znaleźć odpowiednią pracę. 

W dniu kiedy się zwolniłam, czułam niesamowitą  radość, w końcu wolność, mogę sobie pozwolić na normalne wartościowe życie, przed de mną się otworzą nowe możliwości, nowe doświadczenia. Byłam nawet podekscytowana. Co innego czułam na drugi dzień. Chyba to był głupi uczynek. Nie mogę to sobie wytłumaczyć.

1 dzień

Tak bardzo bym chciała uczynić coś rewolucyjnego w tym dniu, przełamać, zmienić, podjąć wyzwanie, wziąć udział w maratonie, ćwiczyć w siłowni 5 godzin. A jednak rozsądek podpowiada, że warto zachować siły na później (nigdy nie wiadomo, ile czasu szuka się pracy, odpowiedniej pracy – słowo kluczowe), dlatego postanowiłam, że będę działać z umiarem i na kartce. 

No dobra, muszę zachować siły fizyczne, a inteligencję zawsze warto rozwijać. Biorę czystą kartkę, od razu rzuca się w oczy pewny symbolizm – pierwszy dzień i czysta biała powierzchnia, oczywiście jako artysta wcale tego się nie boję, zaczynam działać. Wypisuję swoje marzenia i życzenia, 29, dokładnie tyle ile mam lat. Po prostu przypomniało mi się, jak mama w dzieciństwie zawsze mówiła „racuchów zjadasz tyle, ile masz lat”. Nastawienie na całe życie.  Myślałam, że jak się pojawi taka duża ilość zachcianek, to od razu mi się włączy.

     Liczyłam na włączenie mechanizmu odpowiedzialnego za poszukiwania pracy, zamiast tego wpadłam w pułapkę własnych potrzeb. Mogłabym tyle mieć, dlaczego wcześniej o tym się nie zastanawiałam. Dlaczego sobie nie pozwalałam? Miło się robi, tylko marząc o tym, co więcej, posiadać. Ten dzień spędziłam, ucząc się nowego dla mnie słowa „chcę”. Jak się czułam ? Nie ukrywam, że dziwnie, niby takie to jest proste, ale jednocześnie niesłychanie trudne pojąć „czego chcę”. Odkryłam sporo nowych rzeczy, i nawet zaczęłam się zastanowić, w jaki sposób mogę zrealizować swoje marzenia. Słyszałam, że marzyć głupio, to może przynajmniej zdefiniuję to jako „cele”, a tam się okaże. Po wybraniu kilka najbardziej chcianych rzeczy zdecydowałam się skupić  na nich w najbliższej przyszłości. Takie podejście mi się spodobało jako określenie swoich pragnień, pojawiły się konkrety.

Po tak poetyckim poranku warto się zabrać do pracy i poszukać ciekawych ofert. Odpalam komputer, rejestruję się na stronach pomocnych w poszukiwaniu pracy, kreuję alerty  ofert, stwarzam odpowiednie i „chciane” wyszukiwania, i …wysyłam CV. 

Uważam, że proces poszukiwania pracy pochłania nas na 8 godzin pracy przy komputerze. Po tak długim skupieniu naprawdę czułam się spełniona, zadowolona z tego, że mam za sobą ten pierwszy krok. Pozostaję tylko cierpliwie zaczekać, przecież pracownicy HR też potrzebują czasu, aby się upewnić, że jestem odpowiednią kandydaturą na stanowisko.

2 dzień 

No cóż, nikt nie dzwoni, póki co nie dostałam żadnej odpowiedzi, dajmy im czas, a ja się zajmę budowaniem swojej wiary i odwagi. Mogę to zrobić poprzez przyznania sobie, że istnieje strach, że mogą nie dzwonić tydzień, dwa, a mogę po prostu przyjąć sytuację. Uświadamiam sobie, że nie mam na to wpływu, mam wpływ na swoje emocje i samopoczucie. Dlatego się ubieram i wyruszam na dwór, aby popracować nad swoimi strachami. Zawsze się bałam bezwarunkowo nakarmić osoby potrzebujące, myślałam, że  odmówią, myślałam, że urażę ich, może wcale nie potrzebują opieki czy jedzenia, może to tylko się wydaje. Biorę się w garść, i z przyjemnością, zapominając o strachu odrzucenia, podchodzę do ludzi przy rynku Jeżyckim i się dzielę jedzeniem! To jest niesamowite!  Wszyscy zostali szczęśliwi, wcale nie było czego się bać! Nie mogę pojąć, skąd miałam tyle obaw, dlaczego sama sobie zawsze odmawiałam uczynić taką dobroć dla innego człowieka. Oni tak się cieszyli, można było przeczytać, że zawsze czekali na to!

        Byłam tak wzruszona, nie mogę opisać to słowami, głęboka błogość zapanowała w moim sercu. Ten dzień był bardzo ważny dla mnie, dopiero wtedy kiedy odważyłam się uczynić coś, co wydawało mi się pełnym strachu, odczułam przyjemność. Tak naprawdę, nie czułam wtedy strachu, czułam tę radość, że mogę być pomocna. Cały dzień się zastanawiałam, może ten strach przed znalezieniem nowej pracy, strach przed nowym życiem, nieznaną sytuacją to jest tylko moja iluzja, nie istnieje, nie ma go. Tylko czyny się liczą. 

      Warto zacząć działać, aktywnie szukać, oferować swoją pomoc, zaproponować to, co potrafię robić najlepiej. Ludzie czekają na to, są otwarci i z przyjemnością przyjmują. Warto być dobrej myśli. Wracam do domu pełna nadziei i odwagi, sprawdzam maili, szukam nowych ofert, szczerze wierzę, że wszystko się uda. 

3 dzień good bay przeszłość

      Chciałabym się uwolnić od tych emocji, które mnie blokują. Nie pozwalają mi przyjąć  błogości, obfitości,  trzymają mnie na miejscu, cementują w chwili obecnej. Biorę kartkę, wypisuję wszystkie negatywne emocje dotyczące poszukiwania pracy. Dość spora lista: obawy, strach, niemoc, niepewność, dość dużo było tego. Skreślam i do kosza. Nie mam czasu na takie bzdury, życie się toczy, od dzisiaj mam czas tylko na radość, empatie, dobroć i wierność swoim wartościom. 

      To był bardzo dobry początek dnia! Ruch się zaczął, zostałam zaproszona na kilka rozmów kwalifikacyjnych w przyszłym tygodniu, bardzo się z tego cieszyłam. Kontynuowałam poszukiwania pracy,  a po południu stwierdziłam, że zasługuję na porządny odpoczynek. Spotkania ze znajomymi i przyjaciółmi zawsze dodają mi otuchy  i pewności siebie, pewności w dniu jutrzejszym. Dziękuję im za to. 

4.

       Po długim spacerze nie wiadomo dlaczego (może z przyzwyczajenia do obfitych dni tak niedawnej przeszłości) odnalazłam siebie w dość przyzwoitej kawiarni.  Miły kelner długo nie czekał, od razu zaproponował menu. Zdrętwiałam, jejku przecież nie planowałam dzisiaj wydawać ani na kawę, ani na ciasto. Było to nieprzyjemne uczucie. Chwilowe zastanawianie się, czy mam uciec od razu, czy za 5 minut. Wstyd. Przypomniałam sobie, że jakieś parę dni wcześniej przyjęłam sytuację, dałam słowo nie poddawać się negatywnym emocjom i po namyślę przyszli mi do głowy inne możliwości – przecież mogę zamówić sobie dobry humor i pozytywnie spojrzeć na świat. Nie muszę coś zamawiać, a zawsze mogę podziękować za miłą obsługę i powitanie. Zakładam, ciastka są przepyszne i  nie mam żadnych wątpliwości, każdy warty ich pyszności. 

Mój telefon też nie miał dziś pokoju, dzwonili i zapraszali na rozmowy kwalifikacyjne. Stworzyłam nowy notesik „moja wymarzona praca”, dokąd zapisywałam terminy spotkań z pracodawcą. 

5.

Świat jest  pełen niewiarygodnych możliwości, pełen najkorzystniejszych ofert, warto tylko przestać przechodzić obok, warto docenić ten fakt, warto korzystać z tego. Przez ostatni rok dużo okazji się pojawiało, ale niestety nie skorzystałam z wszystkiego. Warto nie tylko szukać nowych drzwi, warto pozwolić sobie ich otworzyć, pozwolić sobie wejść w pozytywne doświadczenie, móc się cieszyć nową wiedzą, móc się cieszyć swoimi postępami. Doszłam do tego wniosku, oglądając ilość ofert pracy. Naprawdę jest ich bardzo dużo, warto aplikować, warto próbować. Czuję, że we mnie się pojawiła przyjemna ciekawość doznania nowych możliwości. Chciałabym spróbować, zrobię to.

6.

Mogę! Wszystko jest możliwe, wierzę w to. Wierzę, że mogę się skupić i szukać pracy, wierzę, że daję to rezultat. Zostałam zaproszona na kilka rozmów kwalifikacyjnych. Bardzo dobrze sobie poradziłam, mogę być pewna siebie, odważna, nawet jeśli nie mam pracy w chwili obecnej czuję, że jestem jej warta, jestem warta pracy jakościowej, właściwej. Mogę tego chcieć i mogę to znaleźć. Dziś zadzwoniła mamusia, w trosce o moją sytuację wyraziła współczucie i wsparcie moralne, jestem jej bardzo wdzięczna. We Lwowie  śniadanie dzisiaj „na słodko” sernik z rodzynkami, ja natomiast ugotowałam sobie sałatkę owocową, jajecznicę, grzanki. Śmieje się, że jestem z tego dumna, bo mogę. Mój dzień minął bardzo pomyślnie, zdążyłam rozesłać dużo CV (mogę), zapisałam się jutro na rozmowę, udało się zrobić przyzwoity make-up (bo mogę to !), zadbałam o relację z przyjaciółmi (bo mogę), posprzątałam w łazience (bo mogę), wieczorem się modliłam, bo wierzę.

Wydarzyła się wyjątkowa rzecz, poleciałam trochę za swoim “mogę”, się rozkręciłam I zrobiłam to, o czym marzyłam od dawna, ale ograniczałam siebie- wykupiłam karnet na siłownie, bo mogę. 

7.

Rozmowę o pracę miałam o 15. Zawczasu sobie wszystko sprawdziłam, dojazd, rozkłady jazdy. Nawet się okazało, że kiedyś byłam w tej okolicy, pomyślałam , że się zorientuję. 

Byłam już niedaleko tej ulicy i tu coś mi się pomyliło, musiałam wysiadać obok restauracji, wysiadłam obok stacji. Na szczęście stała jedyna taksówka i bardzo miły Pan pogodził mi się pomóc. Generalnie byliśmy w 2 minutach od biura, gdzie zostałam zaproszona na rozmowę, ale dojazd był bardzo skomplikowany, sama nigdy bym nie trafiła. Krążyliśmy wokół budynku, szukając wejścia 5 minut, wprawie na jednym miejscu, cicho się modliłam, aby zdążyć, w końcu Pan taksówkarz zadzwonił na firmę z pytaniem, gdzie jest wejście, uratował mnie. Weszłam do pokoju w biurze na czas. Spotkanie trwało 45 minut, co jest dobrym znakiem. Opowiadałam o swojej motywacji o wartościach o tym kim chcę być za 10 lat. Zaskoczyli mnie, bo współpracują z wieloma osobami z Ukrainy. Mają dość ciekawe projekty i zależy im bardzo na osobie ze wschodu. Po rozmowie tkwiła we mnie nadzieja, że da się znaleźć odpowiednią pracę. Wartościową pracę. Nie powstrzymał mnie fakt, że odpowiedzi mam się spodziewać dopiero za dwa tygodnie. Zadzwonię do nich sama.

8.

Dzisiaj było dość krótkie spotkanie, powiedziałabym męczące. Nie do końca zrozumiałam zakres obowiązków, prawdopodobnie nie został on jeszcze określony. Zadawali za dużo pytań, a nawet z uprzedzeniem. Nie czułam, że to jest moje.

9.

Coś poszło nie tak, zepsułam, wszystko do góry nogami. Przez cały dzień męczą mnie myśli o jakimś  krótkim spotkaniu z osobami, których wcale nie znam. Dlaczego oddaję im  swoje myśli.. Dlaczego wciąż I wciąż myślę o niechcianych sytuacjach, przecież to jest w mojej mocy, mieć władzę nad swoimi myślami. Chyba mam na to rozwiązanie.  Nastawiam budzik na każde 30 minut, kiedy dzwoni zapisuję, o czym myślałam, w taki sposób mogę wywierać wpływ na swoją świadomość, postarać się ukierunkować myśli. Po kilku godzinach się okazało, że myślę o czymkolwiek, no nie o przyjemnościach. Bardzo przykro mi się zrobiło z tego powodu. Słyszałam, że warto myśleć pozytywnie, mieć dobre myśli, bo tak się kreuję własna rzeczywistość. 

10.

Dziękuję miłej Pani, że w tak życzliwy sposób poprowadziła ze mną rozmowę kwalifikacyjną po telefonu, dziękuję za jej czas, dziękuję za rozumienie sytuacji. Dziękuję jej za to, że ona tak delikatnie wytłumaczyła, że moje oczekiwania raczej nie odpowiadają oczekiwaniom pracodawcy i na chwilę obecną niestety będą musieli poszukać kogoś innego. Po prostu jakaś niesamowita moc się kryje w słowie dziękuję, kiedy się mówi i kiedy się słyszę. 

11. co lubię

Nowa praca, nowe życie, żyć tak jak zawsze się chciało, robić to co chcę, nie robić tego czego nie chcę. Robić to co lubię. Super. Wprowadzam nowe reguły do życia. Są takie proste, że nie mogę uwierzyć w to, że nie dostrzegałam tego. Wierzę, że szczęśliwa przyszłość buduję się w chwili obecnej.

12.

Wielkie sprzątanie, nie tylko w moim pokoju, a raczej w podejściu do życia. Uczę się mówić „nie”.  Nie aplikować na nieodpowiednie oferty, nie obiecać, że ja się odezwę, jeśli oferty nie odpowiadają moim oczekiwaniom. Nie robić bzdur, jeśli wiem, że będzie to bzdura, nie obiecać, jeśli nie dam radę spełnić obietnicę. Nie siedzieć obok jeśli nie sprawia to przyjemności, nie okłamywać się, a zawsze sobie ufać. 

13.

Od decyzji do działania! Biorę listę celów z tych dni poprzednich, wybieram jedyny cel i robię jeden krok w kierunku go realizacji. Od dawna marzyłam pracować w branży organizacji imprez, wyszukuję najlepsze agencję organizacji imprez i wysyłam do każdej swoje cv, robię to z wielką nadzieją, że w każdej z nich jest miejsce dla mnie! czekają na mnie! To jest właśnie to działanie w kierunku swoich marzeń i pragnień, nie w ciemno, a świadomie dotąd, dokąd chcesz, już nie mogę się doczekać rezultatu!

14. 

Nie dzwonią i nie piszą. Wyruszam do nich. Postanowiłam każdego dnia przychodzić co najmniej do 2/3 agencji z CV, aby wręczyć osobiście. Zobaczymy, może coś z tego będzie.

15.

Witam, chciałabym zostawić swoje CV dla Państwa, czy… wie Pani co, ale my jesteśmy małą firmą i wcale nie potrzebujemy nikogo do pracy, coś chyba Pani pomyliła.  Chciałam tylko  zostawić, może się pojawi jakiś projekt czy przy okazji … No, dobra gdy Pani tak chce…

16.

Dzień dobry, nie, nie nam nic nie jest potrzebne, bardzo przepraszamy, biuro w tej chwili jest na obiedzie, a CV, no może Pani, może.

17.

W internecie znalazłam sporo agencji eventowych, a jednak nie każda była zainteresowana, nie każda była jeszcze czynna, pomimo wszelkich trudności pozostaję optymistką.

18.

Rozumiem, póki znajdę wartościowej pracę minie trochę czasu, więc też się rozglądam po pracy sezonowej, tymczasowej. Myślę, że coś się odnajdzie. 

19.

Pracy tymczasowej jest dużo, wysyłam, aplikuję, aż w głowie mi się kręci. Zapisuję się na rozmowy, pamiętając, że warto zachować czas dla rozmów o pracę „poważną”. Staram się dokonać selekcji, rozstawiając priorytety. Muszę być świadoma tego, że warto poszukać pracę na dłuższą metę. 

20.

 Postanowiłam działać według schematu, najpierw zapisuję i akceptuję rozmowy i spotkania od firm i korporacji, a potem „od poniedziałku” dopiero zlecenia i różnego rodzaju zarobki. Zobaczymy, jak pójdzie. Dzisiaj zadzwoniła Pani, aby się umówić na jutro „praca dorywcza”, spróbowałam grzecznie się zapytać, czy jest szansa się spotkać po kilku dniach, na co otrzymałam odpowiedź „to zależy, muszę skonsultować się ze swoim prezesem, w sumie, jest wielu chętnych”.  Dobrze, potrafię zrozumieć, przyjęłam to. Zapisałam numer na wszelki wypadek, myślę, że nic się nie stanie jeśli nic nie będzie się działo, sama mogę zadzwonić. 

21. 

To był wspaniały dzień. Dlatego, że przed spotkaniem z HR jednej z firm poznańskiej udało mi się porozmawiać za swoimi bliskimi, zostałam naładowana na maksa. Dziękuję im za rozumienie, za wsparcie i za miłe słowa wiary. Pod czas rozmowy czułam się bardzo na łuzie, nie chciałam nic udowadniać, nie czułam presji, że koniecznie to muszę być ja. Czułam od strony rozmówcy szczere zainteresowanie, chęć do współpracy, empatie. Czułam, że odpowiadam ich oczekiwaniom, i że jest szansa. Uwielbiam to uczucie kiedy jest szansa, lubię to. Przypomniałam sobie swój dzień kiedy postanowiłam nie tracić dobrych możliwości, tylko móc sobie na nie pozwolić. Pomyślałam sobie, że to mógłby być dobry początek nowej przyszłości. Umówiliśmy się, że zadzwonią do mnie za jakiś czas, aby potwierdzić czy móc sprostować. Podobnie na mnie jeszcze czeka rozmowa z prezesem,  i wtedy dopiero decyzja. No cóż, na dzisiaj dałam z siebie wszystko, pozostało cierpliwie zaczekać.

22.

Niespodzianka! Dość szybko zadzwonili, z zaproszeniem na rozmowę z prezesem za tydzień. Nawet się nie spodziewałam takiego sukcesu, no to super, wchodzę w to. Oczywiście, że  się pogodziłam, pamiętając o tym, że to jeszcze nie koniec.  Każdego dnia sprawdzam oferty, wyszukuję, przesyłam. Robię to,  bo czuję,  że jeśli poświęcamy dużo własnej uwagi, pracy i zaangażowania, to w końcu nadejdzie rezultat, on musi się pojawić. 

Głęboka wiara w siebie, głęboka wiara w swoją przyszłość, to się liczy. 

23.

Pod czas  rozmowy z prezesem wynikło sporo pytań. Wiadomo, że Pan odpowiadał na wszystko, a jednak nie wiem, dlaczego się waham. Pod czas rozmowy byłam podekscytowana, chciałam podjąć wyzwania, czułam taki flow. Czułam się dziewczyną, która potrafi ogarnąć wszystko, która będzie i za faceta i za koordynatora. Rano remontować, wieczorem przeprowadzka, w międzyczasie odpisywać na maile i tworzyć prezentację. Po namyślę, po tym jak się uspokoiło, przypomniałam sobie coś. I musiałam od nowa się zastanowić, czy wchodzę w ten młyn, czy nie. Muszę przyznać, że Pan prezes sprawił ogromne wrażenie, zainspirował, zmotywował, pokazał dużo plusów tej pracy, co więcej zwrócił moją uwagę na moje dobre strony. Po prostu marze się pracować pod takim kierownictwem. Umówiliśmy się o kontakt w ciągu dwóch dni. Dał mi do zrozumienia, że odpowiadam oczekiwaniom ich firmy, to było bardzo mile z jego strony.

24.

Zadzwonił telefon. Chwile się zastanawiałam kto? Odebrałam, okazało się, że  z „nowej” pracy. Pani mnie poinformowała, że firma jest zainteresowana współpracą. Tak szybko. Jejku. Akurat się zastanawiałam nad inną ofertą. Szczerze potrzebowałam więcej czasu.  

Jakiś czas temu zadzwonili z poprzedniej pracy i poinformowali, że jest możliwość na wznowienie współpracy w zakresie prowadzenia zajęć z rysunku! To jest to czego chcę, do czego przyjemnie się wraca. Wielka radość, sama wielka radość! Jakoś bardzo radośnie przyjęłam tę informację. Może podświadomie czekałam na nią. Bardzo się ucieszyłam, a potem uświadomiłam, że  z jednej strony pełen etat  w dość szybko rozwijającej się firmie, z drugiej możliwość spokojnego  sposobu bycia w przyjaznym środowisku. Co wybrać ? Ciągłą gonitwę, czy pracę dla swojej przyjemności. Pieniądze to jest ważny czynnik, ale czy jestem gotowa zapłacić za niego stresem, i tak dalej? 

25.

Tej nocy wprawie nie spałam, przeczytałam 2 książki z psychologii, obejrzałam 3 filmiki jak dokonać ważnego wyboru, modliłam się, znów czytałam. … Dlaczego szukam rozwiązania na zewnątrz? Przecież to musi być moja odpowiedź. Opisuję to z lekkim uśmiechem, nie umiem powiedzieć czy byłam wtedy  uczciwą wobec siebie. 

26.

Dopiero po kilku medytacjach, po kilku setach uspakajającej muzyki doszłam do wniosku „a jakże moje reguły”. „Robić, to co chcesz, nie robić czego nie chcesz” i nie muszę się tłumaczyć. Nie ukrywam, że wcale mi się nie chciało czytać maili. Chciałam po prostu odkręcić tę kwestię. Zwróciłam się do miłej Pani od HR z pytaniem, czy mogłabym spędzić kilku godzin w biurze jako wolontariusz, aby doświadczyć atmosferę biura, poznać zasady, zrozumieć dla siebie i dać znać innym czy „wchodzę w to świadomie”. Pomyślałam, że to jest niezła idea. Za jakiś czas otrzymałam maila: „Przedyskutowaliśmy już temat wewnętrznie, niestety nie będziemy mogli zorganizować dodatkowego spotkania. Sądzimy, że w procesie rekrutacji przedstawiliśmy dość jasno, jakie wyzwania stoją przed nowym pracownikiem na tym stanowisku. Dodam, że na tym stanowisku bardzo nam zależy na samodzielności i inicjatywie. Miała też Pani okazję poznać osoby, z którymi będzie Pani najbliżej współpracowała”. Ok, nie ma sprawy, toleruję i szanuję ich zasady, rozumiem, że lubią dyskrecję, a jednak myślę, że byłoby dobrze w taki sposób sprawdzać ewentualną współpracę. Kiedyś przechodziłam rekrutację na stanowisko recepcjonistka – 4 dni. Wtedy można było mniej więcej określić ilość stresu, obłożenie, ilość obowiązków. Pogodziłam się na to świadomie.  Potrafię zrozumieć, każdy ma swoje podejście.

27.

Napisałam maila do firmy, byłam jakiś czas temu. 

Dzień dobry,

pozwalam sobie zwrócić się do Państwa z pytaniem o przebieg rekrutacji, a mianowicie  o wynikach rekrutacji. Byłabym bardzo wdzięczna za odpowiedź w tej sprawie.

Pozdrawiam Serdecznie

… Dziwne, minęło kilka godzin,  ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Powiedźmy, że są zabiegani. Każdy z nas ma tyle na głowie. 

Odkryłam dla siebie ciekawą sytuację – wysyłam CV, oddzwaniają, dopiero po kilku dniach. 

Dzisiaj jest cisza. Stwierdziłam, że się stworzyła cudowna okazja na malowanie kwiatów, szkicowanie, napełnianie siebie dobrymi emocjami. Ale fajnie mi poszło! Ale cudownie! Cudne są tę kwiaty! Tulipany dopiero się otworzyły, takie jasne, żółte, pełne radości. Skąd mam się inspirować? Jak się okazało, nie jest to zbyt skomplikowane, po prostu warto  się rozejrzeć. Takie cuda do około. Super, że na to wpadłam, teraz, zamiast niecierpliwie  czekać na kontakt zwrotni czy na odpowiedzi przyszłego  pracodawcy, mogę się wyluzować. 

28.

Postanowiłam, że wracam do przyjemności, do tej pracy, jaka sprawia mi dużo radości.  Chcę rozwijać swój talent, w swojej dziedzinie, w swojej branży. Człowiek zawsze ma prawo do wyboru, dąży do tego, co jest mile według niego. 

29.

Cały dzień pisałam do pozostałych, przepraszam, jest nie aktualne, Państwa ofertę jest dość ciekawa, a jednak dziękuję. Poza tym malowałam, słuchałam muzyki, robiłam porządki i nawet sprawiło mi to dużo przyjemności. 

30.

Spojrzałam do „notesika wymarzonej pracy”. O, matko! Dzisiaj jestem umówiona na rozmowę kwalifikacyjną. Jeju, tego nie planowałam, to znaczy, że kiedyś planowałam, ale życie się inaczej potoczyło. Z ciekawości postanowiłam pójść. Jak ktoś mi powiedział „dla sportu”. Chciałabym się podzielić, że to są zupełnie inne uczucia. Czułam taką wolność, lekkość, miałam takie wrażenie, że mogłabym pomóc tym ludziom, mogłabym swobodnie z nimi dojść do porozumienia.  Nie byłam spięta, nie czułam presji, że jutro koniecznie jutro powinnam być zatrudniona.

Nasza rozmowa trwa już od 30 minut. Pytania sypią i sypią, bez żadnej litości. Ja siedzę sobie ze spokojnym uśmiechem na twarzy. Rozumiem, że powoli się zbliżamy do końca, to znaczy do pytań kluczowych. No i masz!

To jak widzi siebie Pani za 10 lat?

Po namyśle przychodzą bardzo głębokie odpowiedzi. Z dumą odpowiadam: „Pragnę opanować wszystkie przeznaczone mi roli – bycie czułą lady, oddaną mamą, wierną  żoną, wrażliwą przywódczyni, odpowiedzialnym pracownikiem, miłą córeczką! Zależy mi na zachowaniu harmonii w życiu. Jestem, jaka jestem, wprawie trzydziestolatka, wiadomo, że za 10 lat najbardziej bym chciała stworzyć Rodzinę. 

To było szczerze. 

31.

Moja historia jest przykładem oraz przekazem dla ludzi, którzy jeszcze szukają siebie, dla obcokrajowców, którzy dopiero przyjechali czy próbują się odnaleźć na rynku pracy Polski. Dla tych, kto myśli, że jeszcze chwila i mogą się poddać. Wszystko jest możliwe, warto wierzyć w siebie, w swoje możliwości. Nie ma znaczenia co inni myślą o tobie,  ma znaczenie tylko to, co ty myślisz o sobie,  to jest ważne. To się liczy. Rób, co chcesz, nie rób czego, nie chcesz, nie męcz siebie, lecz tylko kochaj. Jeśli czujesz, że warto zaczekać- warto zaczekać, nie zmuszaj siebie. Każdego dnia z wielką dumą mam  możliwość reprezentować wartości oraz kulturę, jakie zostały mi przekazane poprzez moją rodzinę. Nie zapominam o tym, zawsze jestem świadoma tego, nawet mieszkając w innym Państwie. W kraju, jaki pokochałam szczerze, głęboko, jakiemu zaufałam. Tu wszystko dla mnie jest przyjazne. Naprawdę  panuje tu  witalność, szacunek, prosperowanie. Wierzę, że każdy może to doświadczyć, myślę, że gdyby każdy się otworzył na takie doświadczenie, świat dookoła nas zmieniłby się nie do poznania, nie byłby tym samym miejscem. Tańcz na scenie zwanej życiem najcudowniejszy taniec, jaki możesz stworzyć, bo radość, jaką wtedy czujesz, jest bezcenna i nieśmiertelna i z nią pójdziesz dalej.